Julia Roberts, filmowa mama Augusta Pullmana, w rozmowie z „Entertainment Weekly” opowiada o swoich wrażeniach po lekturze „Cudownego chłopaka” R.J. Palacio, staraniach o rolę Isabel Pullman, zapadającym w pamięć przesłaniu filmu oraz o tym, gdzie tkwi klucz do sukcesu, by w teorii wzruszająca i pełna ciepła historia w praktyce nie okazała się łzawą i trudną do strawienia blisko dwugodzinną opowieścią.

Entertainment Weekly: Kiedy po raz pierwszy zetknęłaś się z powieścią R.J. Palacio?

Julia Roberts: To było trzy lata temu, gdy zabrałam tę książkę na wakacje. Czytałam o niej w jakimś czasopiśmie. Wybiegając z domu przed wyjazdem na lotnisko, wrzuciłam ją do torby. W samolocie zaczęłam czytać i przepadłam – nie mogłam się oderwać. Byłam zachwycona stylem autorki i opowiadaną historią. Zupełnie się nie spodziewałam, że w pewnym momencie opowieść zyska nowy punkt widzenia. Narracja z perspektywy Vii bardzo mnie zaskoczyła. „Cudownego chłopaka” pochłonęłam w weekend. Po powrocie do domu oświadczyłam dzieciom, że skończyłam właśnie czytać fantastyczną powieść. Uznałam, że powinniśmy odłożyć książkę, którą czytaliśmy wspólnie wieczorami, na rzecz „Cudownego chłopaka”. Dzieciaki pokochały tę intrygującą historię. Zadawały szalenie interesujące pytania, a nasza wspólna lektura wywołała burzliwą dyskusję.

EW: I od razu nasunęła ci się myśl o filmie…

JR: Zadzwoniłam do mojego agenta i powiedziałam, że jestem pewna, że ktoś pracuje nad ekranizacją tej przepięknej książki. Po chwili oddzwonił z pytaniem: „Jak sądzisz, kto nabył prawa do filmu na podstawie powieści? David Hoberman”. Hoberman to mój dobry znajomy, poznaliśmy się przy okazji kręcenia „Pretty Woman”. Wspólnie z Davidem i Toddem Liebermanem, wspólnikiem Hobermana, wybraliśmy się na lunch. Obaj byli pod wrażeniem historii, ale przyznali, że niełatwo będzie zrobić na jej podstawie film. Powiedziałam, że chciałabym zagrać mamę Augusta. Rok później spotkaliśmy się na planie.

EW: Co takiego jest w tej historii, że wywarła na tobie aż tak dobre wrażenie?

JR: Styl R.J. Palacio. Jej sposób prowadzenia narracji. Byłam w wielkim szoku, gdy dotarłam do końca pierwszej części i nagle perspektywa uległa zmianie – z punktu widzenia Augusta na punkt widzenia jego siostry. Dzięki temu mogliśmy poznać tę samą historię z różnych perspektyw. W pierwszej chwili myślisz: „Och, ta siostra, ona jest taka samolubna. Dlaczego nie może być bardziej wyrozumiała?”, a potem dochodzisz do przeciwnego wniosku: „Nie, czekaj. Ona jest bardzo wyrozumiała. Ma złamane serce. Też potrzebuje matki”. Zachwyciłam się tą opowieścią. Zwłaszcza że sama jestem matką trójki dzieci, która każdego dnia stara się poświęcać każdemu ze swoich dzieci tyle samo uwagi. Pokochałam bijące z kartek powieści przesłanie, by być bardziej empatycznym, by próbować wczuwać się w emocje innych ludzi, starać się ich zrozumieć. Książka poucza w fantastyczny sposób, radząc: „Kieruj się swoim wewnętrznym kompasem. Bądź dobry”.

EW: Jakie były twoje obawy w związku z adaptacją książki?

JR: Powieść R.J. Palacio zyskała ogromną popularność, czyta się ją w szkołach, więc oczywiste jest, że ekranizacja musiała być wierna pierwowzorowi. Z drugiej strony film bardzo różni się od książki. Mieliśmy sporo szczęścia, że to właśnie Stephen – pisarz, scenarzysta i reżyser – miał pracować nad filmową adaptacją. Jego najmocniejszą stroną jest to, że doskonale rozumie język filmu i jego specyfikę, dlatego tak łatwo było mu znaleźć odpowiednią formułę dla ekranizacji powieści Palacio. Ten film to nasz hołd dla książki.

EW: Jak wam się udało stworzyć film, który nie okazał się przesadnie czułostkowy?

JR: Myślę, że naszym najważniejszym zadaniem było sprawienie, że widz uwierzy, że jesteśmy zgraną rodziną, która trzyma się razem na dobre i na złe. Owen Wilson, ja, Jacob Tremblay i Isabella Vidovic musieliśmy sprawiać wrażenie ludzi, którzy świetnie się znają, kochają spędzać wspólnie czas i stawiać czoła wyzwaniom, będąc dla siebie wielkim wsparciem. Owen i Isabella przyjechali do mnie do Kalifornii, zanim jeszcze spotkaliśmy się na planie. Wspólny grill był świetnym pomysłem na spędzenie czasu. Isabella przywiozła swoją mamę, a Owen syna. To było niesamowite móc poznać ich bliskich. Dla mnie to bardzo wartościowe doświadczenie. Jacoba przed rozpoczęciem zdjęć spotkałam tylko raz – w dniu, gdy na planie pojawiła się pełna obsada. Potem spotykałam już tylko Auggiego, który był dla mnie niczym syn. Pokochałam go jak własne dziecko, starałam się go chronić, dbać o niego, przychylić mu nieba. Świetnie wczuliśmy się w Pullmanów, wszystko było takie prawdziwe. Owenowi zawdzięczamy potężną dawkę humoru – myślę, że to było coś, co scementowało nasze dobre relacje.

EW: Jak sądzisz, dlaczego od lat nie było takiego filmu?

JR: Może zbyt bolesne jest dla nas patrzenie na to, jak przy odrobinie dobrych intencji moglibyśmy się zachowywać względem innych osób w porównaniu z tym, jacy rzeczywiście jesteśmy dla ludzi, którzy nas otaczają. Może o to chodzi. Myślę, że głównym przesłaniem „Cudownego chłopaka” jest uświadomienie czytelnikom i widzom, że w każdej chwili każdego dnia powinniśmy starać się być najlepszą wersją nas samych.

Link do wywiadu: http://ew.com/movies/2017/11/14/julia-roberts-wonder-interview/ [dostęp: 30.01.2018]